Mazury 05 – 19.07.2022
Druga z zaplanowanych na ten rok wycieczek po gminy. Dziś wyruszam. Raniutko jeszcze autem do Sandomierza w sprawach zdrowotności. Szybki powrót, pakowanie – jestem gotów, a tu deszcz za oknem. Przeczekam trochę. Zrobiło się południe, deszcz zmalał – jadę! Jadę już z pół godziny, deszczyk siąpi, auta jadą z naprzeciwka. Siedzą kierowcy za kierownicami i myślą „ ale się wybrał, no – nie zazdroszczę mu”. A ja jadę uśmiechnięty i szczęśliwy, bo wreszcie jadę, bo śmigam po śladzie gpx stworzonym tygodnie temu, mam to na co długo czekałem. Po co mi to wszystko? Po co mi te gminy? Jadę po Warmii – teren teoretycznie turystyczny, a mijam wsie gdzie o sklep trudno, między wioskami długie kilometry pustkowia, jakoś z Bieszczadami mi się to kojarzy. Raczej z tymi przysłowiowymi, bo cywilizacji tam coraz więcej. Te pustkowia to jednak pola uprawne. Kukurydza, pszenica, rzepak. Rzepak, pszenica, kukurydza. Ciągle i w kółko. Pszenicę czasem zastępują jęczmień, żyto, owies. Gdy w czerwcu jechałem przez Podlasie dominowały łąki. Gdy jadę przez Lubelszczyznę dominują sady. Jabłonie, wiśnie, morele i całkiem niskopienne porzeczki, maliny, aronia.
Szósty dzień jazdy. Prognozy przewidują deszcz około południa. Rzeczywiście. O dziesiątej znalazłem się we wsi Pakosze, gmina Pieniężno. Spadł deszcz, dopiero po dłuższej chwili było się gdzie schować. Już przemoczony wpadłem do wiaty. Deszcz przeszedł w ulewę i z krótkimi przerwami padał cztery godziny. Przebrałem się, wypiłem herbatę, kawę, pospałem na stole chyba z godzinę… Bardzo przyjemna wiata.