Jak ogień, jak piorun, jak burza,
przez deszcze, rzez noce, przez dnie,
po falach wzburzonych emerdepe
Transatlantyk do celu mknie.
Ach, cóż to tam z mgły się wynurza,
a numer ma jedenaście?
To Transatlantyk przepływa.
Z fal robi kurzawę – popatrzcie
Niestraszne mu fale wysokie,
niestraszny huragan, ni szkwał.
Transatlantyk pokonuje przestrzeń
jakby nieziemski napęd miał.
Jak woj do boju staje,
po morzach i oceanach płynie.
Wszak przecież Chrzestna Matka
Marek mu dała na imię.
Na dnie zostały w odmętach
Titanic i Andrea Doria.
Na naszych oczach się pisze
Transatlantyka historia.
Uparcie podąża do celu,
ma w swym rozumie przecie,
że nie tylko wygrywa
kto jest pierwszy na mecie.
Nie pójdzie na marne Twój trud,
głód, brud i żalu łzy.
Do boju stajemy już dziś,
na rowerze – jak Ty.
Nie, to jeszcze nie koniec.
Jeszcze trochę popłyniesz,
niejedną falę pokonasz,
niejeden pył wodny wzbijesz.
Choć wiatry przeciwne wieją,
choć w rejsie się mnożą zakręty,
płyniesz pod swoją banderą,
dumny i nieugięty.